Diary44

scr44

Wpis 44 - Czarny Orzeł

  • Południowa Anglia późną jesienią 2014 roku

„A teraz” - Clayburn zapowiedział teatralnie - „przejdziemy do naprawdę dobrej części. Oczywiście, mój przyjaciel Sebastian wie, jak się skończyło. Nie zepsuj mi puenty, Seba” - dodał, kpiąco. Strom zauważył zdziwienie Grimma, które Clayburna albo nie obchodziło, albo postanowił je zignorować.

„A teraz, panowie”, - kontynuował, drapiąc się z roztargnieniem po bliźnie na twarzy - „oto gdzie jesteśmy. Tak, Seahawkowie wyjechali z Jacksonville pociągiem, który uprzednio naprawili. Dużo nie trzeba było, ale na statku mieli wystarczający zapas paliwa, części zapasowych i siły ludzkiej, by wprawić go w ruch. Załadowali, co się dało, i ruszyli na zachód.”

Jasne, że musieliśmy dotrzeć pierwsi na miejsce, co też się stało. Zgadujesz, jak?”

Mężczyzna był w bardzo dobrym humorze, w najlepszym, odkąd odwiedził go Strom. Tak był podekscytowany, że prawie się uśmiechał. Wzruszył ramionami.

„Black Eagle.”

Strom zdawał się być naprawdę zmieszany.

„Ekipa najemników, dowodzona przez tego aroganckiego Kubańczyka? Słyszałem o nim. Nie wiedziałem, że działa na terenie USA.”

„Nie. Szwadron C-17b ze Stambułu, który zabrał Seahawków do Kairu kilka miesięcy wcześniej. Ta sama nazwa. Inna jednostka. Współpracowałem z nimi już wcześniej. Byli uszczęśliwieni, że mogli przerzucić oddział Crimson Reavers do Teksasu w ułamku czasu, jaki potrzebowałby na taką podróż statek. Kiedy Seahawkowie, a właściwie ich niedobitki, znaleźli bazę, byli głodni i wyczerpani, a ich pojazdy ledwo trzymały się kupy. Żyli nadzieją tego, co spodziewali się znaleźć w bunkrze. Ponieważ znaleźli się między Reaversami, którzy przed nimi przybyli na miejsce, a znajdującym się w drodze oddziałem desantowym, nie mieli wyboru.”

„Czekaj... czekaj”, przerwał mu Strom. „Sir”, - dodał z szacunkiem, widząc, że Clayburn unosi brwi.

„To nie ma sensu. „Skoro C-17 mogły przetransportować ich do USA, dlaczego Seahawkowie nie sprzedali po prostu swoich pojazdów w Stambule i nie uciekli na jakieś dzikie ziemie na południu USA albo gdzie indziej? O ile dobrze pamiętam, nie wiedzieli wówczas o istnieniu bunkra. Dlaczego ryzykowali wyprawą do Afryki?”

Niespodziewanie Grimm zachichotał i potrząsnął głową w kierunku Clayburna.

„Mówiłem ci. Brak wyobraźni.”

Rozbawiony Clayburn wzruszył ramionami i zastanawiał się przez chwilę, zanim odpowiedział.

„Chciwość to wielka siła, panowie. Tak samo gniew. Jeśli są niekontrolowane, mogą cię oślepić. A chciwi ludzie popełniają błędy. Opętani gniewem ludzie nie widzą, co się wokół dzieje. A ludzie, którzy są chciwi i rozzłoszczeni jednocześnie... są najgorsi.”

„Jak pana siostrzeniec, sir?” - zapytał Strom cicho.

„Tak”, - przytaknął Clayburn. „Dokładnie jak Peter. Głupiec afiszował się moim nazwiskiem, jakby to coś znaczyło, ale widział mnie tylko raz w życiu, miał wtedy trzy lata. Poza tym nie toleruję nepotyzmu. Brzydzę się tym.”

„Dlaczego w takim razie zleciłeś mu dowództwo w operacji na Bałkanach?”

Clayburn wzruszył ramionami.

„Nie mam nic przeciwko ryzyku i nie miałem żadnych oczekiwań. Mogło się przecież zdarzyć, że mnie zaskoczy. Przynajmniej trochę.”

„A jak było?”

„Bez niespodzianek.”

„Ale co ma to wspólnego z Seahawkami? Co było tak naprawdę w bunkrze? Bo chyba przez niego przeszli?”

Grimm i Clayburn przybrali nagle poważny wyraz twarzy.

„Tak. Ostatecznie tak. Niektórzy z nich.”

Strom westchnął, kiwając głową.

„A więc wygrali. Wygrali główną nagrodę.”

„Może. Ale spodziewali się czegoś innego.”

Wyżej

Dołącz do akcji